„Karo,
obserwuję czasem Twój facebookowy fan pejdż i czytam Twoje Listy. Są dla mnie źródłem inspiracji, chciałabym żyć tak, jak Ty to opisujesz. Jedno mnie niepokoi – uwielbiam ćwiczyć. Biegam, chodzę na fitness i na siłownie. Nie wyobrażam sobie dnia bez aktywności. Lubię porządnie się zmęczyć i sprawia mi ogromną satysfakcję pokonywanie własnych słabości. Dla mnie niezwykle motywujące są ostre trenerki, typu Ewa Chodakowska. Kiedy mam dość i słyszę: „jeszcze 5 razy” to mimo wściekłości i oporu robię to pięć, a potem czuję ogromna satysfakcję. A jeśli dobrze odczytuję Twoje Treningi Przyjemności to taki rodzaj ćwiczeń nie jest najlepszy dla mojego życia seksualnego.
Jestem singielką więc nie bardzo mogę sprawdzić i prawdę mówiąc trudno mi w to uwierzyć. No i wybacz mi, ale te Twoje ćwiczenia są tak lekkie, że ja bym ich nawet nie poczuła. Mogłabyś mi jakoś to wyjaśnić?
Twoja fanka Grażyna, lat 37”
Droga Grażyno
To wspaniale, że napisałaś ten list. Dostaję sporo wiadomości, zwłaszcza na facebooku od fanek ostrych treningów i miałam ogromną ochotę już od dawna coś o tym napisać.
Podziwiam i szanuję Ewę Chodakowską. Nie znam jej osobiście, ale wydaje mi się otwartą i szczerą osobą. Mówi, że jej życie seksualne jest wspaniałe i wierzę Jej.
Patrząc na jej wysportowane ciało i łatwość, z jaką wykonuje karkołomne ćwiczenia jestem przekonana, że trenuje kilka godzin dziennie od wielu lat. Jest sportowcem i to jest jej sposób na życie. Nie wątpię też, że jest przekonana, że taki styl życia jest zdrowy i odpowiedni dla każdego.
Podobnie, jak ja uważam, że trenowanie przyjemności to styl życia, który zbawi świat 🙂
A teraz serio.
Od najmłodszych lat zmagam się z nadwagą. Moi rodzice zrobili wiele, aby zachęcić mnie do aktywności fizycznej. Pamiętam, jak w wieku 12 lat dołączyłam do klubu tenisowego. Aby zostać w ekipie musiałam zaliczyć egzamin wytrzymałościowy. Mordowałam się tygodniami biegając po schodach aby go zdać i niestety oblałam. Byłam takim lekko ciężkim pulpecikiem, który szybko się męczył. Po zbyt dużym wysiłku dostawałam migreny i z bólu traciłam wzrok. To zostało mi do dzisiaj.
Jeszcze do niedawna byłam nieszczęśliwa z tego powodu. Chciałam podążać za trenerkami-kilerkami. Widziałam przecież czego mogą dokonać te treningi. Ale każda próba „przekraczania siebie” kończyła się cierpieniem.
Kiedy zajęłam się pracą nad własną seksualnością przestałam znęcać się nad swoim ciałem.
Odzyskałam zdolność do przeżywania orgazmów.
Moje życie stało się znacznie przyjemniejsze i szczęśliwsze, przybyło mi też z 10 kilo 🙂
Poczułam, że chcę zadbać o formę, sprawność fizyczną i swoją figurę. Po pierwszym treningu w fitness klubie, koszmarny ból głowy położył mnie do łóżka na dwa dni. Przy kolejnej próbie już przy wejściu do szatni moje ciało zesztywniało. Tak zwykle reaguję na uderzającą dawkę kortyzolu, hormonu stresu.
Byłam pewna, że jest inne rozwiązanie.
I zapragnęłam go poszukać dla własnego dobra.
Stąd pomysł na Trening Przyjemności – godzinę fizycznej aktywności, podczas której nie przekraczam granicy po której może pojawić się migrena. Ból głowy, moja zmora od lat jest teraz moim największym sprzymierzeńcem. Stoi na straży mojego udanego życia seksualnego.
I Twojego również!
Dlaczego?
Ponieważ pełnię swojego orgazmicznego potencjału osiągniesz wtedy, kiedy rozszerzyć maksymalnie swoją zdolność do odczuwania przyjemności.
Wiele z moich klientek dzieli się tym, że przyjemność, którą czują podczas intymnych pieszczot jest dla nich trudna do zniesienia.
Że kiedy mówię im o intensywnych pieszczotach trwających 40 minut zanim dojdzie do penetracji, są przerażone!
Nasze ciała w toku wielopokoleniowego treningu kulturowego odwykły od przyjemności.
Nasze ciała spodziewają się raczej wysiłku, bólu i napięcia.
To jest dla nas naturalny stan – gotowość do walki, ucieczki, ataku, mobilizacji, wysiłku.
Przyjemność jest niebezpieczna. Sprawia, że się rozluźniamy, tracimy czujność i stajemy się bezbronni. To dlatego przyjemności nie można oddawać się zbyt długo.
Najwyżej przez czas w którym wciągnąć pół tabliczki czekolady i kieliszek wina 😉
Być może ta strategia była skuteczna kiedy mieszkaliśmy w jaskiniach i musieliśmy uprawiać seks na chybcika, uważając aby nas nie zaatakował jakiś dziki zwierz.
Ale dzisiaj nasze skupienie na tym, aby być ciągle gotowym do akcji, często rujnuje nasze życie seksualne. Dlatego właśnie zachęcam do trenowania przyjemności.
Nie wiem czy Trening będzie skuteczny jeśli chodzi o utratę zbędnych kilogramów i wzmocnienie mięśni brzucha. Raczej się nie spodziewam, że będzie lepszy niż Skalpel.
Ale wczoraj, kiedy biegałam … a właściwie maszerowałam szybkim krokiem, po przejściu 4 kilometrów, spróbowałam przyspieszyć i zmienić marsz na bieg. Pierwszy raz od kiedy trenuję.
Zaczęłam biec i najpierw poczułam w ciele lekkie napięcie i znajome zesztywnienie w udach i pulsowanie w skroniach. Ale po chwili pojawiło się coś innego – luz, swoboda, lekkość i coś w rodzaju ulgi.
Moje ciało rozluźniło się w zaufaniu i rozpuściło w przyjemności płynącej z nowych doznań, nowej formy ruchu. To było niezwykle wzruszające.
Moje ciało mi ufa, poddaje mi się, pozwala sobie na przyjemność wtedy, kiedy jest na granicy bezpieczeństwa. I zrobię wszystko, aby tego zaufania nie zawieść.
Jak wygląda Trening Przyjemności?
A na przykład tak – kliknij tutaj.
Jeśli podoba Ci się mój list – podziel się nim ze swoimi znajomymi. Opisz swoje doświadczenia z aktywnością fizyczną. Co lubisz najbardziej? Co sprawia Ci największą przyjemność? A co jest największym wyzwaniem?
I do zobaczenia w następny wtorek!
Wasza Karo