Przy mężu czuję się jak matrona – martwi się Karolina

Karolina była już bohaterką jednego z Listów od Karo. Wtedy pytała o to, jak odzyskać kontakt z własną seksualną energią, którą utraciła po tym, jak przybyło jej kilka kilogramów. Tu możesz przeczytać jej pytanie i moją odpowiedź. Wkrótce Karolina napisała do mnie ponownie. Z pytaniem ważnym dla wielu kobiet:

„Karo,

Bardzo dziękuję Ci za twoją odpowiedź. Pomogła mi uporządkować wiele moich odczuć. Dużo myślałam o tym, jak to się stało, że straciłam swoją energię. Myślę, że to właśnie odejście od moich zwyczajów, małych przyjemności na rzecz obowiązków, macierzyństwa, małżeństwa. Złożyło się na to wiele rzeczy: po pierwsze za bardzo przyjmowałam krytykę otoczenia, że tego już nie powinnam, nie wypada…Głównie ze strony mojej mamy i męża: Matce nie wypada tarzać się w śniegu…ani chodzić na punkrockowe koncerty…ani głośno się śmiać. Niby czułam bunt, wcale nie chciałam się podporządkować… Ale…kiedy następnym razem miałam okazję rzucić się na śnieg, zrobiłam to, miałam jednak poczucie…niestosowności? Nie było to już tak przyjemne, ani radosne. Czułam się…sztucznie.

Może jest trochę tak, że sama mam wątpliwości co do tego, co tak naprawdę oznacza bycie dorosłą kobietą. Matką. I dlatego opinie, które słyszałam jednak do mnie trafiały. Zwłaszcza, kiedy słyszałam je od osób, które kocham i na których mi zależy. Jakiś czas temu jedna z koleżanek zwróciła uwagę mojemu mężowi, że podczas spotkań towarzyskich zachowuję się niestosownie, zwracam na siebie uwagę, śmieję się, zachowuję się jak nastolatka. Powiedział mi o tym i…sam zaczął mi zwracać uwagę.

Uświadomiłam sobie jak bardzo zachowanie męża jest dla mnie krępujące, kiedy któregoś dnia spotkałam się ze znajomymi bez niego. Odetchnęłam, poczułam, że nie muszę się kontrolować (nawet nie zadawałam sobie sprawy z tego, że zaczęłam to robić). Teraz jestem jakby podwójna – swobodna i radosna w bezpiecznym środowisku przyjaciół, czy w grupie na moich studiach, a spięta i matronowata w obecności mojej rodziny, w domu, przy mężu.

Może każda z matron była kiedyś w takim punkcie jak ja, może każda z nich była wcześniej radosną, pełną energii młodą kobietą? Czemu się poddały? Czemu ja zaczęłam się poddawać, rezygnować z siebie, ulegać przemianie? Czy istnieje jakiś inny model? Kobiety dojrzałej, odpowiedzialnej jako matka i żyjącej pełnią życia? Seksualnej?

Karolina

Droga Karolino

Dziękuję Ci za ten niezwykły list i za nowe spojrzenie na pytanie: „dlaczego z naszego życia znika pożądanie i kontakt z własną seksualnością?”

Przywykliśmy do odpowiedzi typu:

  • w związku po dwóch latach przestaje działać chemia pożądania i pociąg seksualny słabnie
  • z wiekiem tracimy ochotę na seks, to normalne
  • seks jest po prostu przereklamowany, w dobrym związku liczy się bliskość i zaufanie, fajerwerki przestają być potrzebne

Tymczasem …

Powodem, dla którego tracimy kontakt z Erosem może być to, że nie mamy dobrych kobiecych modeli dla życia życiem w pełni seksualnym.

Szczególnie, kiedy wchodzimy w ten etap życia, który tradycyjnie kojarzony jest z obowiązkami – małżeńskimi, rodzicielskimi. To mało seksowne, prawda?

Nasza relacja z Erosem, z seksualną energią płynącą w naszych ciałach i całym wszechświecie, zaczyna się kształtować we wczesnym dzieciństwie, kiedy poznajemy świat wszystkimi zmysłami i zaczynamy odczuwać ekscytację życiem samym w sobie. Nasza kultura pozwala dzieciom cieszyć się życiem, ekscytować chwilą i oddawać radosnym impulsom eksplorowania przyjemności, jak tarzanie się w trawie, śniegu czy śmianie się na całe gardło. Taki kontakt z własną naturą  i światem pozwala płynąć swobodnie pożądaniu w naszym ciele.

Kiedy jednak zaczynamy dorastać, takie żywiołowe zachowanie zaczyna być poddawane formatowaniu. Coraz częściej słyszymy, że „nie przystoi”, „nie wypada”, „czas spoważnieć”. Szczególnie dziewczynki są poddawane takiemu treningowi.  Najpóźniej w okresie dojrzewania.

Dlaczego?

Bo spontaniczne zachowanie kojarzy się z tym, czym jest w istocie – z seksualnością.

A w naszej kulturze, z jej histerycznym podejściem do seksualnej energii, wszelkie przejawy erosa przyjmowane są z niepokojem. 

Czy tłumienie erosa w taki sposób jest skuteczne?

Oczywiście, że nie. Wystarczy spojrzeć na małe dziewczynki, które w perfekcyjny sposób powtarzają przeseksualizowane ruchy z teledysków gwiazdeczek pop. One na własną rękę szukają wzorców to tego, jak być seksualną istotą, bo w swoim najbliższym otoczeniu wciąż nie dostają odpowiedniego wsparcia. Ale to temat na osobny list …

Kiedy dziewczyna w naszej kulturze osiągnie płciową dojrzałość, ma pewne społeczne przyzwolenie na bycie seksualną. To wciąż pokłosie patriarchatu, kiedy młoda kobieta, miała ograniczoną ilość czasu, aby, wykorzystując swoje wdzięki i erotyczną moc, znaleźć sobie partnera. Skuteczną przez tysiące lat strategią, przekazywaną z pokolenia na pokolenie, było eksponowanie wdzięków, pokazywanie zmysłowej i erotycznej wrażliwości z jednoczesnym stawianiem ostrych granic. Wiele kobiet w każdym wieku do dziś, nie zawsze świadomie, stosuje tą strategię.

Ja ją nazywam „erosem na usługach” i uważam za jedną z „winowajczyń” tego, że nie potrafimy cieszyć się seksem. Ale to również temat na osobny list … jeśli chcesz wiedzieć więcej, bo to co piszę rezonuje z Tobą – to śmiało skieruj do mnie swoje pytanie.

Wracając do Twojej historii, Karolino.

Kiedy kobieta staje się matką i żoną w patriarchalnej kulturze, traci prawo do eksponowania swojej seksualności.

Co więcej – traci prawo do eksponowania swojej osobistej wolności, czego z uporem staramy się nie zauważać odgrywając role Pań Swojego Życia. Albo właśnie zauważyłyśmy, czego efektem są ostatnie strajki oraz budzący się głęboki gniew kobiet przeciwko ograniczaniu ich wolności.

Natomiast w seksie i miłości ta opresja jest szczególnie widoczna ponieważ seks to wciąż jest temat tabu. Również między kobietami, siostrami. Dlatego w większości kobiety borykają się same z cierpieniem, jakie Ty opisujesz, Karolino.

Kobiety tłumią swoje pragnienia, odcinają połączenie z Erosem, po to aby zasłużyć na akceptację albo po prostu mieć święty spokój.

Kiedy piszę „odcinają połączenie z Erosem” mam również na myśli pożegnanie z głośnym śmianiem się, tarzaniem się w śniegu, spontanicznym tańcem na ulicy, wbieganiem z piskiem do wody, skakaniem na trampolinie  czy turlaniem się z górki po trawie.

Co można zrobić, kiedy spostrzegasz, że stajesz się „matroną” i tracisz kontakt z Erosem?

Moją pierwszą odpowiedzią jest, podobnie jak w poprzednim liście do Ciebie – Trening Przyjemności, czyli praktyka odzyskiwania zmysłowej przyjemności w codziennym życiu.

Jednak kiedy w grę wchodzą wielopokoleniowe kulturowe uwarunkowania, która ograniczają nasz seksualny potencjał, często potrzebne są również inne działania. W Sex & Love School dzielę się z kobietami kilkoma potężnymi narzędziami do pracy z przekonaniami i mechanizmami, które nam już nie służą. W szkole uczymy się również, jak patrzeć na naszą seksualność holistycznie, przez umysł, ciało, emocję i duszę i uzdrawiać ją w każdym z tym obszarów.

Jednak najważniejszą jakością w Sex & Love School, którą możesz stworzyć również w swoim życiu, jest wspierająca, kobieca społeczność, w objęciach której możesz powołać do życia nowe modele dla kobiecej seksualności.

Bowiem to, co uderzyło mnie w Twoim liście jest to, że:

To kobiety są najwierniejszymi strażniczkami kultury, która ogranicza ekspresję kobiecej seksualności.

To Twoja mama poucza Cię, czego Ci nie wypada. To koleżanka zwraca uwagę, na Twoje zbyt głośne zachowanie. Reakcje męża są wtórne, on po prostu również jest ofiarą takiej opresyjnej da kobiet i erosa kultury.

To przerażające, jak bardzo my, kobiety jesteśmy wobec siebie nawzajem okrutne, wymagające i krytyczne. Szczególnie w seksie i miłości.

To jest właśnie odpowiedź na Twoje pytanie, Karolino:  „dlaczego one się poddały?”. Bo presja była zbyt silna. Sama również doświadczasz, jak bardzo rekcja otoczenia może zmienić Twoje zachowanie. W grupie, która Cię akceptuje czujesz się swobodnie i odzyskujesz kontakt ze swoją naturą. 

Pytasz też o nowy model kobiety dojrzałej seksualnie.

Ja wierzę, że wspólnie w kobiecym gronie możemy taki stworzyć. Nie jeden, tylko wiele modeli do spełnionego życia. Modele, których podstawą jest akceptacja wyborów innych.

A drogą do tego jest budowanie kobiecych kręgów, w których możemy być wobec siebie transparentne z naszą seksualnością.

W Sex & Love School udało nam się stworzyć środowisko wzajemnego zaufania i ogromnego wsparcia dla każdego, indywidualnego pragnienia, które zechce się przejawić.

To nie zawsze jest łatwe. Drogi, które wybieramy mogą być trudne do zaakceptowania dla innych kobiet. To, jak przejawia się nasza seksualność, może być bolesne dla innej kobiety. Ale chyba wiele z nas czuje, jak bardzo ograniczają nas moralne kagańce i złote klatki. I że wysiłek wspólnej z innymi kobietami podróży przez własne lęki, przekonania i emocje opłaci się stokrotnie.

Czego życzę Tobie, sobie i innym kobietom z całego serca!

I czekam na Wasze reakcje.

Czy rozpoznajecie w swoim życiu jakieś mechanizmy, przekonania, które utrudniają Wam kontakt z Erosem?

Czy inne kobiety wspierają Cię w tym, abyś zrealizowała pełnię swojego seksualnego potencjału?

Czy spotykasz się z akceptacją czy krytyką i pouczaniem?

A może jesteś kobietą, która żyje pełnią i mogłabyś sama być modelem dla seksualnej kobiecości?

Podziel się swoją historią w komentarzu pod spodem.

I do zobaczenia za tydzień!

Karo

Przy mężu czuję się jak matrona – martwi się Karolina

| Listy od Karo | 4 komentarze
O autorze
- jestem tu, aby Twoje życie stało się bardziej seksowne. Zapraszam Cię do eksplorowania dziesiątek inspirujących wpisów na mojej stronie! Seks to więcej niż myślisz :)

Zapisz się na Listy od Karo aby nie przegapić żadnego odcinka Sex & Love TV

4 komentarze

Możesz użyć pseudonimu zamiast prawdziwego imienia!

  • Zuzanna
    Reply

    Karo, poproszę o więcej na temat „Erosa na usługach”, jak również o szukaniu wzorców seksualnych.
    Dużo rzeczy z tego listu rezonuje ze mną, zwłaszcza w ostatnim okresie (czarny protest i reakcje na te wydarzenia, ” taśmy” Trumpa…). Czuję się, jakby to, że mamy XXI wiek, w którym kobiety są równe mężczyznom i wolnw to była jakaś iluzja, z której jesteśmy budzone 🙁 Dobrze, że coraz więcej się o tym mówi i że kobiety okazują solidarność. Może wreszczcie nasze prawa staną się rzeczywistością.

    • Dorota
      Reply

      Zuzanno, a ja mam wrażenie dokładnie odwrotne. Przez ostatnie miesiące (a tak naprawdę dłużej) byłam w bardzo kiepskim nastroju ze względu na to, co dzieje sie w naszym kraju i na świecie. Natomiast odkąd „taśmy Trumpa” zapoczątkowały proces jego pogrążania się i spadek popularności, odkąd odbyły sie czarne protesty i władza natychmiast się cofnęła o krok, nabrałam optymizu, ostrożnego, ale jednak. Trudno mi dokładnie wyrazić, co takiego zaszło, ale mam wrażenie jakby nagle coś kliknęło, jakby te wszystkie dziesięciolecia walki o prawa kobiet, równouprawnienie, etc. wreszcie przyniosły owoc, jakby Kobiecość przemówiła i okazało sie, że jej głos nie jest jakimś irytującym lecz nic nieznaczącym miauczeniem czy zrzędzeniem – nie, ten głos mówi jak JEST, nie jak powinno być, nie jak „byśmy chciały” (o ile nikt nie ma nic na przeciwko…), on mówi jak JEST i rzeczywistość się słucha 😉 Nie wszyscy to jeszcze rozumieją, realia mogą jakiś czas jeszcze siłą bezwładu bronić się przed nieuniknionym, ale najważniejsza zmiana, czyli ta w ludzkich głowach, już się dokonała – patriarchat jest kaput!
      Również dzięki takim odważnym kobietom jak Karo 🙂 Pozdrawiam i dziękuję

  • Monika
    Reply

    WOW! Ale artykuł:) Przykuł moją uwagę temat o presji społecznej – kobiecej presji społecznej – wręcz kobiecej policji moralności… Czytam o sobie. O tym, że jak się głośniej śmieję to moja mama szturcha mnie i mówi „nie śmiej się! nie wypada!”. Ciekawe z czym jej się ten śmiech kojarzy? Ciekawe, czego się boi… Że ktoś jej powie, że źle dziecko wychowała… To musi być bardzo ważne, gdy się ma 60+.

    Moja strategia to oddalenie. Nie chcę przebywać z kimś kto mnie krytykuje, ocenia, chce mnie zmienić. Mam dowody na to, ze to jak żyję jest ok. Dobrze mi z tą moją „mojością” i ją pielęgnuję. N

    • Ewa
      Reply

      Przypominają się rozważania nad śmiechem w „Imieniu Róży”. Drugą Księgę Poetyki Arystotelesa uznano za szkodliwą, ponieważ mówiła o komedii, czyli prowokowała do śmiechu, a śmiech miał według fanatyków religijnych być narzędziem Szatana odciągającym ludzi od tego, co Przypominają się rozważania nad śmiechem w „Imieniu Róży”. Drugą Księgę Poetyki Arystotelesa uznano za szkodliwą, ponieważ mówiła o komedii, czyli prowokowała do śmiechu, a śmiech miał według fanatyków religijnych być narzędziem Szatana odciągającym ludzi od tego, co boskie. I to nie jest fikcja literacka, to fakt historyczny. Jak widać średniowieczne tradycje przetrwały w naszej kulturze dłużej niż byśmy sobie tego życzyli. Trudno uwierzyć, że współcześnie ludzie nadal hołdują tym przekonaniom. To siła nawyku, który utrwalił się w naszej kulturze przez wieki, choć dziś niewielu z nas ma świadomość, skąd pochodzi potępienie śmiechu.. I to nie jest fikcja literacka, to fakt historyczny. Jak widać średniowieczne tradycje przetrwały w naszej kulturze dłużej niż byśmy sobie tego życzyli. Trudno uwierzyć, że współcześnie ludzie nadal hołdują tym przekonaniom. To siła nawyku, który utrwalił się w naszej kulturze przez wieki, choć dziś niewielu z nas ma świadomość, skąd pochodzi potępienie śmiechu.