„Karo
Z przejęciem przeczytałam list Magdy i Twoją odpowiedź. Jej pytanie kończy się tam, gdzie moje się zaczyna. Miałam narzeczonego, który był praktykującym katolikiem. Chciał poczekać z „prawdziwym” seksem do ślubu i przez 3 lata tylko się całowaliśmy i pieściliśmy. To było bardzo przyjemne, naprawdę bardzo. I czasami było naprawdę gorąco. Rozstałam się z narzeczonym bo on postanowił wyjechać za granicę a ja tego nie chciałam. Wtedy trafiłam na Twoje Listy i zapisałam się też do Twojej Sex & Love School. Prawdę mówiąc rok temu tylko wybiórczo obejrzałam kilka filmów ale cieszę się na kolejną, tegoroczną edycję, w której na pewno będę w pełni uczestniczyć. I pamiętam jedną z lekcji, która mnie bardzo poruszyła. O masturbacji. Mówiłaś o niej tak pięknie, że naprawdę zwątpiłam we wszystko co słyszałam o tym w kościele. Mówiłaś o pięknie naszego kobiecego ciała, o tajemnicach ukrytych w naszych intymnych miejscach, które dobrze jest poznać aby czerpać przyjemność z seksu. I o sztuce autoerotyzmu, który jest wyznaniem miłości do siebie. Spróbowałam jednej z twoich medytacji, znalazłam swój punkt G i … przyjemność. A jednak czułam jakiś niepokój robiąc to. Poczucie winy, wstyd dużo większe niż podczas pieszczot z byłym narzeczonym. Dlaczego? Czy masturbacja jest większym grzechem niż seks? A może przekonanie o grzeszności masturbacji trzyma się mocniej? Czuję złość na to. I nie mogę się doczekać jesiennej edycji szkoły.
Miłka, 27 lata”
Droga Miłko
Dziękuję Ci z całego serca za zaufanie, którym obdarzasz mnie i wszystkie Czytelniczki Listów od Karo. Dzięki Tobie możemy poznać kolejną, wyjątkową seksualną historię kobiety. Słuchanie historii innych kobiet samo w sobie ma uzdrawiające działanie bo dzięki temu przełamujemy tysiąclecia milczenia i trzymania swoich intymnych historii w ukryciu. Zwłaszcza takich, które odbiegają od wzorca.
Niestety nie potrafię odpowiedzieć Ci na pytanie czy masturbacja jest większym grzechem niż seks. Od wielu lat badam stanowiska różnych systemów religijnych wobec ludzkiej seksualności Zaczęłam te poszukiwania dla samej siebie, chcąc odnaleźć połączenie seksu i duchowości, za którym tęskniłam. Odkrywając własną seksualność doświadczyłam na własnej skórze gwałtownej mocy seksualnej energii, nie raz nieźle się poparzyłam i dzięki temu zrozumiałam dlaczego wszystkie duchowe systemy tworzyły wytyczne do tego, jak obchodzić się z seksualnym ogniem.
Bo seksualny ogień parzy. I ma potężną moc.
Dlatego dobrze jest mieć komu zaufać w tym temacie. To oczywiście duże uproszczenie, ale na duchowych ścieżkach szukamy też odpowiedzi na pytanie: „jak dobrze żyć”. Niestety wielkie religie nie zawsze są godne zaufania. Szczególnie w temacie seksualności. I podejścia do kobiet. Struktury władzy większości dominujących religii rozwijały się w czasach patriarchatu i skutecznie do dziś go bronią.
Wracając do masturbacji …
Z mojego osobistego doświadczenia i z pracy z setkami kobiet wynika, że istnieje rodzaj masturbacji, który może być szkodliwy dla jakości naszego życia. To masturbacja, którą nazywam kompulsywną czyli przymus rozładowania seksualnego napięcia. Taki nawyk często wykształca się w okresie dojrzewania, jako strategia na radzenie sobie ze stresem.
Wiele osób wypracowuje sobie szybkie i skuteczne strategie na dojście do orgazmu (mój sposób pozwalał mi dojść w 30 sekund), które są trudne do powtórzenia w relacji z partnerem co bywa źródłem frustracji w związku.
Dlatego właśnie proste zaprzeczenie przekonaniu, że masturbacja jest zła nie gwarantuje nam spełnienia w seksie i życiu. W Sex&Love School uczymy się rozpoznawać masturbacyjne nawyki i uzdrawiać je ucząc się sztuki miłości ze sobą. To jak przecieranie nowych szlaków.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że zakaz masturbacji w wielu religiach miał uchronić ludzi konsekwencjami kompulsywnej masturbacji. I wierzę, że są ludzie, którzy ufają temu zakazowi i nie czują potrzeby dodatkowych wyjaśnień. Są natomiast tacy, którzy to zaufanie stracili. I tacy, którzy właśnie zaczynają wątpić.
I tutaj wrócę do tego, co napisałam w poprzednim liście – że cała nadzieja w tych, którzy zaczynają głośno zadawać pytania i prowokować dyskusję we własnych religijnych wspólnotach. Podejście do seksualności w największych religiach musi zostać poddane otwartej dyskusji. Bowiem to co dzieje się obecnie na styku religii i seksualności budzi coraz więcej frustracji i oporu.
Ale Ty Miłko nie napisałaś wyraźnie, czy wciąż jesteś związana z KK. Pytasz natomiast czy to możliwe, żeby przekonanie o grzeszności masturbacji było silniejsze niż to, że seks jest grzeszny.
To ciekawe, ale wiele kobiet odczuwa większy opór przed masturbacją niż przed seksem, niezależnie od ich związków z kościołem.
Skąd u kobiet opór przed masturbacją?
Podam 3 powody, które mi się wydają najważniejsze. Wszystkie sięgają głęboko korzeniami w patriarchat i i pokazują, jakie mogą być konsekwencje oddania komuś innemu władzy nad własną seksualnością.
1. Życie seksualne tylko w związku
Kobieta może doświadczać swojej seksualności tylko wtedy, kiedy jest w związku. Dawanie przyjemności samej sobie jest naruszeniem modelu według którego kobieta, aby wyrażać swoją seksualność, musi mieć zapewnioną opiekę przez mężczyznę. Ograniczenie kobiecej seksualności w ramach monogamicznego związku było częścią patriarchalnej wizji świata.
Dlaczego nieświadomie wciąż trzymamy się tego wzorca? Bo w pewien sposób jest on dla nas, kobiet, wygodny. I bezpieczny.
Wzięcie całkowitej odpowiedzialności za swoje życie nie jest łatwe. Szczególnie, że kobiety niezależne, które nie kryją się ze swoją namiętnością do życia, odważne w pokazywaniu swoich seksualnych pragnień wciąż liczyć się muszą z oceną i krytyką. Również ze strony innych kobiet.
Za każdym razem kiedy pieścisz samą siebie przejmujesz odpowiedzialność za swoją seksualną satysfakcję. I uwalniasz się ze starych struktur. Kwestionujesz dogmaty. A to często budzi niepokój. Dlatego tak ważne jest to, aby nie pozostawać z tym w samotności. Aby dzielić się swoimi przeżyciami z innymi kobietami, które są w podobnym miejscu.
Dlatego właśnie piszę te listy, organizuję webinary, założyłam Sex&Love School … Aby wspierać budowę społeczności pozytywnej seksualnej rewolucji.
2. Przyjemność budzi niezaspokojone potrzeby
Przyjemność ma ogromną moc. Moc budzenia świadomości. To dlatego wielkie totalitarne systemy dbały o to, aby ludzie nie mieli zbyt wiele czasu na głęboki, uzdrawiający relaks i oferowały w zamian substytuty, takie jak igrzyska, alkohol i inne szybko działające używki, które miejscowo znieczulały ból istnienia. Dlatego teraz tak trudno jest nam „nauczyć się” na nowo czym jest przyjemność.
Bo jesteśmy uzależnieni od substytutów, których oferta rozrasta się oszałamiająco – słodycze, media społecznościowe, wszelkie rozrywki, hazard, zakupy … Wszystko po to, aby nie czuć.
Niepokój, który czujesz Miłko, odkrywając prawdziwą, bezcenną przyjemność, której źródło jest w Tobie (a nie na półce w sklepie) to w pewnym sensie lęk przed odkryciem głębokich potrzeb, które z dużym prawdopodobieństwem są niezaspokojone. Przyjemność bowiem pozwala nam skontaktować się ze sobą. I poczuć to czego najbardziej pragniemy. Warto tego doświadczyć nawet jeśli okaże się, że przez całe życie realizowałyśmy nie swoje scenariusze na szczęście i spełnienie.
3. Kobiece ciało to pole bitwy
Ucząc się sztuki miłości ze sobą spotykamy się często z potężnym wrogiem – wewnętrznym krytykiem, który ma wiele do powiedzenia na temat tego, jak powinno wyglądać nasze kobiece ciało. Presja estetycznego, atrakcyjnego i młodego wyglądu jakiej wciąż doświadczają kobiety na całym świecie jest niewyobrażalna. Kobiety przeznaczają mnóstwo czasu, energii i środków finansowych na bolesne, kosztowne i frustrujące zabiegi, dzięki którym próbują sprostać wyśrubowanym normom. Często też sądzą, że te działania pomogą im osiągnąć satysfakcję w życiu miłosnym i seksualnym. Że będą bardziej kochane, akceptowane, pożądane. Nieświadomie wierzą w to bardziej niż w moc odkrywania seksualnej energii w sobie. To również jest pokłosie patriarchatu.
Czy wiesz, jak wiele kobiet podczas sesji przyjemności nagle czuje dyskomfort, bo pod opuszkami palców odkrywa włoski na łydkach? Albo fałdkę na brzuchu?
To tylko trzy tropy, którymi możemy podążać szukając powodów, dla których tak trudno jest odzyskać naszą kobieca seksualność dla siebie i czerpać z niej moc.
Czy odnalazłaś w mojej odpowiedzi coś dla siebie?
Coś zarezonowało w Tobie?
Podziel się swoimi wrażeniami w komentarzu pod tym tekstem.
Udostępnij ten artykuł bliskim sobie kobietom i zaproś je do społeczności, w której wspieramy się w uzdrowieniu miłości i seksu na naszej pięknej planecie.
Pozdrawiam Cię gorąco z pięknej i słonecznej plaży w Chorwacji gdzie bezczelnie oddaję się przyjemnościom z nieogolonymi nogami 😉
Twoja Karo Akabal
P.S. Tuż po powrocie do Warszawy zapraszam na kolejny z WEBINARÓW „ZAPYTAJ KARO” Zapisz się na niego TUTAJ
P.S.2 Zbliża się kolejna edycja Sex&Love School, kursu online dla kobiet szukających gruntownej seksualnej reedukacji oraz wsparcia w odnowie swojego życia seksualnego. Zapisz się TUTAJ na Listę VIP i jako pierwsza dowiedz się o rozpoczęciu zapisów (a także o specjalnych seksownych promocjach tylko dla VIP-ek)
Witam, poruszył mnie ten temat. Uważam, że seks ze sobą jest mniejszym grzechem, niż z osobą, której się nie kocha i która rani. Z własnego doświadczenia.